sobota, 25 marca 2017

Zakaz wyrażania sprzeciwu

Nie najlepiej mi idzie z regularnym pisaniem. Miałam wyrazić swoją opinię "wieczorem", a wyszedł z tego bodajże tydzień.

Miałam przelać na błyski światłowodu, co myślę o ostatnich dziełach fundatorek hashtagu #DziewuchyDziewuchom i różnych uczestniczek protestu kobiet, który miał miejsce 8 marca. Tak, trochę dawno, ale bynajmniej nie mam zamiaru poruszać spraw światopoglądowych. Irytuje mnie zjawisko, które wówczas dały mi odczuć przeróżne kulturalne panie, panienki, kobiety, dziewuchy i "kobietki" (brrr), a które ciągnie się za mną od dawna. Może to moja wina, nie wiem. Jednak moja koleżanka feministka już dawno próbowała mi na pewne zachowania zwrócić uwagę...

Obraz Kirsten Johnson



1. Pouczanie

Dołączamy do dyskusji i wyrażamy odmienne zdanie. Jak się szybko przekonujemy w użyciu praktycznie nie ma już sformułowań typu:

Nie sądzę, aby...
Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem...
Osobiście uważam, że...
Moim zdaniem...

Z miejsca osoba o odmiennym zdaniu zostaje zaatakowana, wykpiona, a także pouczona. Z okazji 8 marca zostałam na przykład pouczona, że niesłusznie odmawiam organizatorkom akcji wypowiadania się w moim imieniu, bo dzięki nim... mam prawa wyborcze. Wydawało mi się, że wywalczyły to trochę inne kobiety niż panie z Feminoteki, ale co ja tam wiem, skoro...

2. Opisywanie

Nie znasz się.
Wypowiadasz się w temacie, którego nie zgłębiłaś.
Nie zdałaś [tego] i [tamtego]/nie czytałaś [tego] i [tamtego]...
Jesteś zapatrzona w siebie/młoda/fanatyczna/zmanipulowana, dlatego tak mówisz...

Skąd można to wiedzieć? Zgoda, po moich wypowiedziach. Może jednak to osoba opisująca się myli i zastosowane przez nią stwierdzenia są sprzeczne z faktami? Może zamiast krytykować osobę, warto przytoczyć same fakty? Moim marzeniem jest dyskusja o faktach, a nie o tym, jaki kto jest, jak się nie zna, jaki jest głupi, jaki śmieszny i kim powinien być... a właśnie.

3. Decydowanie

Mam nadzieję, że będziesz/nie będziesz...
Powinnaś/nie powinnaś!
Nie możesz.

Otóż mogę. Święty Paweł pisał, że mogę wszystko. I ty też możesz.

~*~

Dwoma pierwszymi grzechami zgrzeszyłam i ja. Niejeden raz, w bardzo bolesny dla oponenta sposób. Kajam się za to i przepraszam - nie zamierzam udawać, że jestem ideałem. 8 marca zabolało mnie to jednak za wszystkie moje docinki. Bo oto KOBIETA walcząca o PRAWA KOBIET (m.in. prawo wyboru i własnego zdania) pouczała mnie, jak by nie patrzeć, KOBIETĘ, że POWINNAM wspierać ich postulaty, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, BO... tutaj wiązanka na temat tego, że nie wiem nic o feminizmie (będąc przez mężczyzn nazywana feministką), że jakieś panie mnie reprezentują, że rozpoczynam awantury (być może, nie wiem), że nie mam racji, że "hahaha".

Mam prawo wyboru. Mam prawo wypowiedzi. Jeśli jednak jestem kobietą, to muszę zgadzać się z ugrupowaniem Jakichś Kobiet, dlatego, że to ugrupowanie KOBIET i one wypowiadają się w moim imieniu. Skoro się z nimi nie zgadzam i nie chcę, by wypowiadały się za mnie... to pewnie nie jestem kobietą?

Z tym właśnie kojarzy mi się poniższy spot. Jeśli on mnie reprezentuje - to to mnie obraża.


Dlaczego o tym piszę? Bo te same osoby, które używają powyższych argumentów wypominają innym brak kultury - i jest to dla niech kolejnym "argumentem". Przyganiał kocioł garnkowi. Tylko że nawet odpowiedzieć na takie zarzuty już nie można, bo przecież... nie znamy się, jesteśmy niekulturalni i nie mamy prawa się wypowiadać.

Poza tym jestem za wyrzuceniem z publicystyki potocyzmów.

niedziela, 22 stycznia 2017

Żyjesz, bo pracujesz

Podejmuję ostatnie próby reaktywacji bloga. Na początku było nas 5 osób, zapalonych nowym pomysłem, chętnych do pracy. Z czasem 3 dziewczyny, później 2, a teraz tylko ja tu zaglądam. I dobrze. Słomiany zapał to wada, z którą trzeba walczyć. Ja tę walkę podejmuje. Pomyślałam, że tak niezobowiązujący blog jak ten to dobra okazja, aby zmusić się do codziennego pisania. Codziennego sklecenia kilku zdań. Do codziennej pracy nad tekstem. Otóż to, praca.

Mam kolegę, który na pytanie "co u ciebie" odpowiada, że ma dużo pracy. Nie, nie zawodowej. Mówi tak o nauce na studia, porządkowaniu notatek i sprzątaniu pokoju (oj, ma co sprzątać). Śmieszy mnie to, przyznaję, ale przecież wiele jest zajęć, które są pracą, choć nie wymagają zatrudnienia.

Można mieć tu na myśli prace ogrodowe, prace rzemieślnicze, prace domowe. Mnie z kolei zajmuje jeszcze inne rodzaj pracy. Z powodu przeistaczania się myśli w marzenia, a możliwości w zamiary, postawiłam sobie wiele życiowych celów. Tylko część z nich ma związek ze ścieżką zawodową. Te plany realizuję w trybie normalnym - tak jak wszyscy, idąc do szkoły, potem na studia, ucząc się, zaliczając, szukając praktyk. Jednak większość moich pomysłów to aktywności, których nikt ode mnie nie wymaga.

Z tym wiąże się więc jedna, dawno zapomniana praca. Praca nad sobą.

Jednym z elementów mojego samokształcenia jest narzucanie samodyscypliny, walka z lenistwem i słomianym zapałem. Mam mnóstwo pomysłów, mam też kilka talentów, ale kompletnie nie mają one znaczenia, dopóki nad nimi nie pracuję. Część rozwija się samoistnie - przez dyskusje, rozmowy, mimowolne ćwiczenia. Jednak czasami na długi, długi czas się zatrzymuję i nie widać żadnych postępów. Współczesna kultura egoizmu wcale nie pomaga. Istnieje moda na chwalenie się i śmianie z bezproduktywnego spędzania swojego czasu.

A ja bardzo lubię robić wiele rzeczy. Bywa że znajomi dziwią się, że robię "aż tyle", chociaż ja wiem, że to zaledwie ułamek moich możliwości hamowanych przez social media. Nie ze wszystkich tych aktywności (chociażby... malowanie) wyciągnę korzyści materialne, ale o wiele cenniejsze są korzyści niematerialne. W ciągu całego dnia nauki "mojej" dziedziny, zajęcie się językiem obcym lub rysunkiem jest cudownym odświeżeniem. Pasje sprawiają mi przyjemność, a przy tym wpływają na mnie pozytywnie.

Naukowcy twierdzą, że aktywność intelektualna spowalnia procesy starzenia się mózgu. Wśród starszych osób coraz większą popularność zyskują Uniwersytety Trzeciego Wieku. Swoją drogą, wiecie na co najbardziej skarżą się więźniowie? Na brak zajęcia. Brak jakiejkolwiek pracy.

Chciałabym pracować nie tylko nad swoimi talentami, ale też nad tym, jak rozmawiam z innymi, w jaki sposób się wysławiam, co sobą reprezentuję. Z memów o prokrastynacji oczywiście będę się śmiać, ale życie nie jest memem. Od 2017 roku pracuję nad sobą!